
Gallagher High Performance Academy to globalny program rozwoju umiejętności szkoleniowych i przywódczych skierowanym do najlepiej zapowiadających się trenerek młodego pokolenia; kuźnia talentów na najwyższym światowym poziomie. Co o samym projekcie, szansach rozwoju kobiecego rugby w Polsce i nadchodzącym turnieju rangi World Rugby HSBC Sevens Challenger w Krakowie sądzi sama mistrzyni? Jest pełna optymizmu i wiary w przyszłość.
Posągowa postać kobiecego rugby nad Wisłą
Być może rugby w naszym kraju nie może pochwalić się tak chwalebną przeszłością jak inne sporty, zwłaszcza te, w których gra się piłkami okrągłymi, jednak z roku na rok ta historia jest budowana. Zwycięstwo po zwycięstwie. Krok po kroku.
I jak to w każdej historii bywa, także w tej najważniejsi są jej bohaterowie. Bo dla kobiecego rugby w Polsce Karolina Jaszczyszyn może uchodzić za bohaterkę, postać posągową. Duże słowa? Cóż, wybronią się faktami.
Urodzona w Krzyżu rugbistka w odmianie siedmioosobowej w latach 2014-2022 broniła biało-czerwonych barw na boiskach całego globu, a już rok po debiucie w kadrze została jej kapitanką, prowadząc swoje koleżanki z drużyny do wielu zwycięstw, w tym do największych sukcesów w historii polskiego rugby – zdobycia mistrzostwa Europy w 2022 oraz srebrnego krążka na tej samej imprezie rok wcześniej.
Karolina Jaszczyszyn jest też seryjną kolekcjonerką mistrzostw i pucharów Polski na poziomie klubowym, najpierw w barwach Ladies Lechii Gdańsk, a później w Biało-zielonych Ladies Gdańsk. Panie potrafiły ponadto namieszać porządnie w rozgrywkach międzyklubowych na Starym Kontynencie, sięgając w 2021 roku po drugie miejsce w rugbowej Lidze mistrzów.
Nic zatem dziwnego, że była już rugbistka została doceniona przez Polski Związek Rugby, który ogłosił ją zawodniczką dekady. To także działo się w 2021 roku. Idę o zakład, że tego roku pani Karolina nie zapomni nigdy. Mistrzostwo Europy, finał z klubem, indywidualne laury.
Nic nie trwa jednak wiecznie. W 2024 roku, po blisko dwuletnim okresie leczenia kontuzji kolana, zasłużona reprezentantka postanowiła zakończyć karierę zawodniczki. Ale nie opuściła świata kobiecego rugby – postanowiła zostać trenerką.
Aktualnie prowadzi kobiecą reprezentację U-16. Trudno o lepszy wybór na to stanowisko. Od kogo bowiem młode rugbistki mają uczyć się fachu, jeśli nie od takiej wyjadaczki jak Jaszczyszyn?
Przyszła gwiazda ławki trenerskiej? Miejmy nadzieję
I tak dochodzimy do wydarzeń bieżących. W tym roku Karolina Jaszczyszyn została wytypowana przez Polski Związek Rugby do wzięcia udziału w prestiżowym programie szkoleniowym o nazwie Gallagher High Performance Academy. Jest pierwszą Polką w tym doborowym towarzystwie.
– W kursie bierze udział dziesięć trenerek z drużyn uczestniczących w cyklu Challenger – m.in. z Ugandy, Kenii, Kolumbii, Hongkongu i Tajlandii. To naprawdę międzynarodowe grono. Uważam, że to wyjątkowa inicjatywa World Rugby, która realnie wspiera trenerki z całego świata, zwłaszcza te pracujące nad rozwojem rugby w swoich krajach – tłumaczy Karolina Jaszczyszyn.
– Program koncentruje się przede wszystkim na budowaniu jakościowego środowiska pracy trenerskiej. Nie chodzi tu o doskonalenie techniki czy taktyki, ale o kompetencje przywódcze, tworzenie kultury zespołu, zarządzanie jednostką treningową i radzenie sobie z presją. Najważniejszym aspektem jest jednak umiejętne zarządzanie zawodniczkami. To zupełnie nowe doświadczenie – coś, czego do tej pory nie miałam okazji przeżyć – dodaje uczestniczka programu.
Projekt akademii trenerskiej władze światowego rugby zainaugurowały w 2023 roku, a po sukcesie pierwszych edycji jego jej rozszerzono także na odmianę siedmioosobową – stąd obecność naszej gwiazdy na liście zaproszonych trenerek.
To dobry moment, żeby kibicom sportu nie żyjącym za pan brat z zasadami rugby przybliżyć nieco ten fascynujący świat. Rugby 7 i rugby 15 to dwie odmiany tej samej dyscypliny, ale wbrew pozorom różnią się nie tylko liczbą zawodników (lub zawodniczek) na boisku.
Siódemki są szybsze, bardziej dynamiczne i zdecydowanie bardziej widowiskowe – mecz trwa zaledwie 14 minut (2×7), co wymusza ciągły ruch i intensywną grę bez chwili wytchnienia. W piętnastkach natomiast akcje są bardziej rozciągnięte w czasie, mecz trwa 80 minut (2×40), a gra opiera się na fizyczności, taktyce i walce w młynach.
Kolejne istotne różnice to skład drużyny i strategia. W rugby 7 jest więcej przestrzeni na boisku – to wciąż pełnowymiarowe boisko, ale po murawie biega tylko siedmiu zawodników, więc nacisk kładzie się na szybkość, technikę i indywidualne umiejętności.
W odmianie 15-osobowej gra jest bardziej skomplikowana, z podziałem na formację, a sukces zależy w większym stopniu od współpracy całego zespołu i żelaznej dyscypliny taktycznej.
Wróćmy jednak do samej akademii, bo to nie tyle doskonalenie warsztatu taktycznego, co fabryka przywódczyń. World Rugby chce poprzez podobne inicjatywy wypuszczać w świat nie tyle trenerki doskonale czytające samą grę, co wiele z nich i tak już umie, lecz przede wszystkim wszechstronnie przygotowane menedżerki i liderki, które w przyszłości mają objąć swoje kadry narodowe.
– Rzeczywiście, byłam tym trochę zaskoczona, ale według organizatorów to właśnie od przywództwa powinna zaczynać się rola trenera. Zależy im, by uczestniczące w kursie trenerki miały doświadczenie w prowadzeniu seniorskich zespołów narodowych – to element szerszego planu rozwoju kobiet w roli liderek w rugby.
Trenerek na najwyższym poziomie jest wciąż bardzo niewiele. W rugby 15 kobiety reprezentują obecnie jedynie trenerka z USA i, jeśli dobrze pamiętam, jedna ze Szkocji. Całą resztę stanowią mężczyźni. Dlatego tak istotne jest wzmacnianie pozycji kobiet w roli trenerek i tworzenie dla nich nowych ścieżek rozwoju – zauważa była kapitanka polskiej reprezentacji.
Karolina Jaszczyszyn w ramach uczestnictwa w Gallagher High Performance Academy jest zresztą bardzo blisko z drużyną narodową, poznając zasady jej funkcjonowania z zupełnie innej perspektywy niż w czasach zawodniczych. Teraz musi spojrzeć na cały zespół okiem trenera lub, jak kto woli, przyszłego trenera.
– To ogromny przeskok – jako zawodniczka skupiasz się wyłącznie na wykonywaniu poleceń trenera. Wystarczy zaufać jego autorytetowi i umiejętnościom. Przechodząc na drugą stronę, do roli trenera, nagle musisz zarządzać wszystkim – od koszulek, przez transport, aż po kwestie finansowe. Wspólnie z klubem ogarniasz dosłownie każdy aspekt funkcjonowania drużyny. To naprawdę bardzo absorbujące.
Jeśli chodzi o same treningi, to właśnie one dają mi największą radość. Przez lata zebrałam ogrom wiedzy technicznej i taktycznej, więc dziś największą satysfakcję daje mi możliwość przekazywania tej wiedzy młodzieży i dziewczynom. Budowanie zespołu od podstaw, team building – to coś, co naprawdę cieszy serce. Najpiękniejsze momenty to te, gdy wracam do domu po zawodach i patrzę na te dzieciaki – jak się rozwijają, jak startują w mistrzostwach. To jest coś wyjątkowego. A najtrudniejsze zaczyna się… po treningu – organizacja – przyznaje Karolina Jaszczyszyn.
Zawody w Krakowie – szansa na awans do elity
Rugby jest sportem zorganizowanym odmiennie niż inne dyscypliny zespołowe. Oprócz mistrzostw świata czy czempionatów poszczególnych kontynentów rozgrywane są tu bardzo prestiżowe zawody pucharu świata. To właśnie one są chlebem powszednim każdej reprezentacji – także naszej kobiecej siódemki.
I tenże puchar świata podzielony jest na trzy poziomy rozgrywkowe. Na najniższym drużyny narodowe ścierają się ze sobą w ramach zawodów regionalnych. Najlepsze ekipy tego szczebla mają szansę dostać się wyżej – do 12 teamów w World Rugby HSBC Sevens Challenger. To właśnie jest aktualnie nisza rywalizacji dla biało-czerwonych.
Z kolei na samym szczycie, na rugbowym Olimpie, który zwie się dość enigmatycznie HSBC SVNS, współzawodniczą najlepsi z najlepszych i najlepsze z najlepszych. To także 12 drużyn.
Żeby dostać się na najwyższe piętro rozgrywek, trzeba na koniec sezonu pucharu świata zająć jedno z czterech miejsc, które uprawniają do gry w barażach z… czterema najgorszymi zespołami z elity. Łatwo nie jest.
W tym roku cykl kobiecy na poziomie World Rugby HSBC Sevens Challenger składa się z trzech turniejów – pierwszy odbył się na początku roku w Dubaju, a gospodarzem kolejnego było w marcu urugwajskie Montevideo. Finałowy epizod tych zmagań rozegra się w Krakowie.
Biało-czerwone zajmują aktualnie 7. lokatę w klasyfikacji generalnej. Uzbierały łącznie 16 punktów, a do upragnionego 4. miejsca tracą aż 14 “oczek”. O awans do baraży będzie piekielnie ciężko. To w zasadzie misja niemożliwa, ale z drugiej strony najbliższy Challenger zagramy przed własną publicznością, a jak wiadomo, gospodarzowi pomagają nawet kąty.
– Szanse zawsze są. Szkoda tylko, że Natalia [Pamięta – przyp. red.] nie zagrała w dwóch pierwszych turniejach. To kapitan drużyny, ogromny autorytet. Powiedziałabym wręcz, że jest taką iskierką, która inicjuje akcje – zarówno w ataku, jak i w obronie. Jej brak był naprawdę odczuwalny, co zresztą widać po wynikach.
Liczę na dobrą grę dziewczyn w nadchodzącym turnieju. Będę je wspierać osobiście – zostałam przydzielona do naszej drużyny, więc moim głównym celem będzie rozmowa z zawodniczkami, budowanie dobrej atmosfery i pomaganie w niektórych aspektach taktycznych. Znam je doskonale – z większością gram przecież w reprezentacji – zapowiada Karolina Jaszczyszyn.
Jeśli jednak nie uda się wywalczyć awansu w stolicy Małopolski, nie należy rwać włosów z głowy. Zakładając, że w polskim rugby działać będą osoby pokroju naszej mistrzyni, gra w elicie jest tylko kwestią czasu.
– Potrzebujemy kilku lat, wysokiej jakości sztabu i dzieci z potencjałem. Ale uważam, że potrzebujemy więcej niż 30 zawodniczek na wysokim poziomie. Wszystko jednak przed nami – to naprawdę jest możliwe.
Podam przykład mojego klubu z Gdańska, gdzie zaczynałam karierę. Zaczęliśmy dosłownie od zera – dzieci umiały już grać, a my nie. I co? Po sześciu latach zagraliśmy w najwyższej dywizji rozgrywkowej w Europie, w Championship. To pokazuje, że wystarczą determinacja i systematyczna praca.
Kluczowe jest zbudowanie drużyny, która będzie mogła cały czas trenować razem. Świat pokazuje, że zespoły narodowe są silne właśnie dlatego, że spędzają ze sobą dużo czasu – trenują, uczą się siebie nawzajem, poznają systemy. Tylko tak można stworzyć prawdziwy team – uważa przyszła trenerka.
Wszystko buduje się od dołu
Właśnie – dzieci z potencjałem. Są potrzebne w rugby na wczoraj. Jeśli chcemy liczyć się na światowej mapie kobiecego rugby, męskiego zresztą też, konieczna jest większa promocja dyscypliny wśród najmłodszych. Nie jest to łatwy kawałek chleba, bo to bardzo wymagający sport, zwłaszcza w odmianie siedmioosobowej, ale daje mnóstwo satysfakcji i otwiera przed najlepszymi całkiem klarowną ścieżkę rozwoju.
Zdecydowanie łatwiej jest się dostać do kadry narodowej rugby niż do jej odpowiedników w siatkówce czy piłce ręcznej. Z punktu widzenia początkujących zawodniczek ten argument może być bardzo istotny.
Nie jest też prawdą, że to sport typowo męski. Owszem, siła pomaga, ale rugby to sport wymagający dużej wszechstronności. Szczególnie w “siódemkach” każda zawodniczka jest tak naprawdę jednoosobową armią, która odpowiada za spory kawał murawy.
Między bajki powinno się też włożyć stereotyp o brutalności rugby. Atakować można tylko zawodniczkę z piłką i w ściśle określony przez przepisy sposób. Nie ma tu wolnej amerykanki, jak w – nomen omen – futbolu amerykańskim. Nie, gra niby podobna, ale to jednak zupełnie inne światy.
Dobrze, a jak zachęcić dzieci i młodzież do tego śmiesznego sportu z jajem zamiast piłki? Na początek polecam włączyć sobie – dzieciom oczywiście też – dowolny mecz siódemek, chociażby w wykonaniu naszej reprezentacji, i przekonać się, jak widowiskowy, dynamiczny i rozrywkowy jest to sport. TV może jednak nie wystarczyć. Warto wybrać się na trening w lokalnym klubie. Wyjdzie na dobre dzieciom, wyjdzie na dobre rugby.
– Jeśli ktoś poczuje, że to sport dla niego – na pewno się odnajdzie. Wystarczy dużo radości, energii i dobra atmosfera w drużynie. To zazwyczaj wystarcza, żeby dzieciaki złapały bakcyla i chciały się rozwijać dalej.
W rugby mamy różne etapy – kadry U16, U18 i seniorską – więc każdy ma szansę na rozwój. Jeśli ktoś zostanie zauważony i trafi do reprezentacji, to może być dla niego ogromna motywacja. A rugby naprawdę pozwala dużo osiągnąć w stosunkowo krótkim czasie – pod warunkiem, że są praca, systematyczność i radość z gry. Bo właśnie ta radość, zabawa i wspólne przeżycia to esencja rugby. To może być największa przygoda życia – pod warunkiem, że dzieciaki będą trenować regularnie – wyjaśnia Karolina Jaszczyszyn.
Dobrą okazją, żeby po raz pierwszy zetknąć się z rugby w wersji siedmioosobowej, będzie właśnie krakowski turniej World Rugby HSBC Sevens Challenger, który rozpoczął się właśnie w Krakowie potrwa do soboty 12 kwietnia. Zapowiada się wyborny weekend z niezwykłymi emocjami.
Bilety nabyć można pod tym linkiem, natomiast więcej informacji o samej rywalizacji dostępnych jest na stronie Polskiego Związku Rugby.