
W latach 2007-08 i 2011 Vuk Sotirović zagrał 41 razy i strzelił 12 goli dla Jagiellonii Białystok. Oprócz tego występował na polskich boiskach w ŁKS-ie Łódź, Zawiszy Bydgoszcz, Śląsku Wrocław i Pogoni Szczecin, a po zakończeniu kariery współpracował przy transferze Aleksandara Sedlara do Piasta Gliwice.
Obecnie można znaleźć informacje, że 42-latek nadal gra w piłkę w FK Kacer Belanovica. – Oj nie gram już poza spotkaniami dla oldbojów, choć rzeczywiście miałem propozycje z czwartego poziomu rozgrywkowego w Serbii. Pozostaję jednak przy futbolu. Kilka lat temu pracowałem jako dyrektor sportowy, a teraz jestem agentem – mówi nam na początku.
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Widział pan pierwszy mecz Jagiellonii z TSC?
Vuk Sotirović, były piłkarz m.in. Jagiellonii: Chciałem jechać na trybuny, ale niedawno urodził mi się syn i ostatecznie nie mogłem sobie na to pozwolić. Widziałem jednak drugą połowę w telewizji i po pewnym czasie pierwszą z odtworzenia. Potwierdziło się to co mówiłem po losowaniu, czyli że serbski zespół nie ma żadnych szans.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ale przymierzył! Fantastyczna bramka zawodnika V-ligowca
A więc nie przewiduje pan sensacji w Białymstoku?
W żadnym wypadku! TSC wygląda dużo słabiej niż rok temu. Wtedy mieli ciekawą drużynę, grali naprawdę dobrze i byliby trudnym przeciwnikiem. Latem odszedł jednak trener, który zbudował to wszystko. Później podobnie stało się w przypadku kilku kluczowych piłkarzy. Dla takiego klubu to są ciosy po jakich trudno się pozbierać. A na dodatek Jagiellonia jest bardzo dobra. Była lepsza w Serbii i potrafiła świetnie wykorzystywać błędy rywala. W tym szczególnie zaimponował mi Jesus Imaz.
Kibice Jagiellonii nazywają go już najlepszym piłkarzem w historii klubu.
Nie dziwi mnie to. Weźmy tą trzecią bramkę Jagiellonii z TSC: to była trudna piłka spadająca z góry, którą sztuką jest dobrze trafić, a on to zrobił z taką lekkością… On strzela, asystuje, wykonuje bardzo dobrą robotę w tle. Jest szósty rok w tym samym klubie i cały czas utrzymuje poziom. Dlatego też zgadzam się z tymi opiniami i tylko szkoda, że już ma trochę tych lat na karku.
A co pan uważa o Afimico Pululu, który gra na pozycji napastnika jak kiedyś pan?
Bardzo silny piłkarz i podoba mi się sposób w jaki gra: umie nie tylko strzelić, ale i wziąć piłkę na siebie, odegrać, znaleźć wolne pole i podać na bramkę. Zawodnik niemalże kompletny. Trochę też przypomina mnie pod jednym względem. Jak podczas studia telewizyjnego przed meczem z TSC przyglądałem się mu na rozgrzewce, to wyglądał w tych dresach tak jakby był trochę gruby. Kiedyś zarzucano mi to samo w trakcie kariery. A to po prostu podobnie jak u mnie taka budowa ciała. W jego przypadku jest oczywiście jeszcze mocniejsza i ta siła naprawdę robi wrażenie.
Wiele osób zadaje sobie pytanie: na co Jagiellonię może być jeszcze stać w Europie?
Teraz wyszedł taki niezbyt wymagający przeciwnik jak TSC, ale jak przejdą dalej to pewnie fajnie byłoby trafić na Legię Warszawa. Wtedy jedna z polskich drużyn jest pewna ćwierćfinału, a każda taka faza to już naprawdę duży sukces.
A czy polski klub stać na to żeby zagrać w finale we Wrocławiu?
Dużo zależy od losowań, ale dlaczego nie? Ja Jagiellonii życzę tam nie tylko udziału, ale i zwycięstwa. Trzeba jednak tu patrzeć realnie… Przykładowo taka Chelsea to już totalnie inna półka: sytuacja jakby postawić do wyścigu Ferrari i jakąś Skodę, czyli raczej wiadomo jaki będzie koniec. Niemniej pozostali mogą być przeciwnikami, z jakimi można o coś powalczyć. Nawet taka Fiorentina to zespół, który w Europie ma swoje gorsze momenty i mecze w jakich im nie idzie. Niemniej na razie najważniejsze aby po prostu wygrywać, bo każda kolejna runda to świetna reklama dla klubu. To zaprocentuje na przyszłość nie tylko finansowo, ale też pomoże rozmawiać z lepszymi piłkarzami i ułatwi ich transfery.
Zdaniem ekspertów dyrektor sportowy Jagiellonii Łukasz Masłowski robi najlepsze transfery w Polsce.
Zdecydowanie muszę go pochwalić za pracę jaką wykonuje. Te transfery są bardzo dobre, zbudował naprawdę świetny zespół. Weźmy tu przykład Pululu, który w poprzednim klubie nie grał i został “odpalony”. W Jadze dostał szansę i gra świetnie. Ktoś mu zaufał, on się odpłacił. W tym wszystkim jest też oczywiście ręka trenera Adriana Siemieńca, który robi kapitalną robotę. Widać atmosferę jaką tam buduje, to że ci piłkarze potrafiliby pójść dla niego nawet pod autokar. Czuć wiarę w jego decyzje i jedność, a to jest właśnie droga do sukcesów. Nie jest bowiem sztuką tylko ustalić trening, przygotować zespół i wybrać skład. Trzeba umieć podejść do każdego zawodnika na jakiś swój sposób i widać, że on to po prostu ma.
Wrażenie robi jak szybko Siemieniec odmienił grę Jagiellonii od drużyny nudnej, niepewnej i nijakiej do atrakcyjnej, pewnej siebie i atakującej bez względu na sytuację.
Ten trener zmienił bardzo dużo rzeczy w Jadze, ale zmienił też ogólne zdanie o polskich zespołach w Europie. Gra zupełnie inaczej niż poprzednicy. Do tego zawsze był problem z łączeniem kilku rozgrywek, a jego podopiecznym to nie sprawia problemu: ciągle wyglądają dobrze i nie przeszkodziło nawet to, że skład się trochę zmienił w stosunku do tego zdobywającego mistrzostwo Polski.
Był pan zaskoczony jak rok temu zobaczył Jagiellonię w czołówce PKO Ekstraklasy?
Nie. Cały czas śledziłem waszą ligę i widziałem, że Jadze idzie bardzo dobrze. Zresztą bardzo przyjemnie oglądało mi się rywalizację o mistrzostwo Polski w ubiegłym sezonie, bo ona i Śląsk Wrocław to przecież “moje” kluby.
W obu miał pan bardzo dobry okres w Polsce.
Tak, ale ogólnie mój czas w Polsce to bardzo dobre wspomnienia z każdego klubu choć rzeczywiście z tych dwóch mam najlepsze. Jeśli jednak chodzi o ubiegły sezon to Jagiellonia grała najlepiej i na kilka kolejek przed końcem byłem już pewny, że mistrzostwo trafi do niej. Oglądałem ten przegrany mecz Śląska z Ruchem Chorzów (2:3) w telewizji i jak Patryk Klimala nie strzelił z kilku metrów do pustej bramki w doliczonym czasie gry to powiedziałem: “to będzie pudło na wagę tytułu”.
Obecnie o ile Jagiellonia została w czołówce tabeli, o tyle Śląsk znalazł się na drugim biegunie…
Śląsk jest strasznie słaby. Rok temu walczyli o mistrzostwo, a obecnie o utrzymanie i to jest naprawdę coś nie tak, widać że coś w działaniu klubu nie gra. Rozumiem, że masz słabszy rok i przykładowo jesteś na 7.-8. miejscu. Jeśli jednak tak szybko zostałeś “czerwoną latarnią” ligi to trudno mi to zrozumieć. Chociaż z drugiej strony jak z kimś w Serbii rozmawiam o Ekstraklasie to takie sytuacje podaję jako pozytywny przykład zdrowej rywalizacji jakiej u nas brakuje.
Co ma pan na myśli?
W Serbii nie ma opcji żeby przykładowo Crvena Zvezda Belgrad przegrywała u siebie z ostatnimi zespołami w tabeli. Oni kontrolują ligę, sędziów, kluby. Są układy i rywalizacja jest chora. Taka sytuacja jak w Polsce, gdy mistrzostwo zgarnia Piast Gliwice, Raków Częstochowa, kiedyś Śląsk czy ostatnio Jagiellonia jest nie do pomyślenia. Jeśli kiedyś u nas zdobędzie je Vojvodina Novy Sad lub takie TSC to będzie znak, że idzie w dobrą stronę. Na razie jednak nie ma na to szans, bo rządzą pieniądze. To problem całego kraju od polityki przez życie codzienne po futbol. Słabszy okres ma teraz Partizan Belgrad, któremu kibicuję. Jednakże wyobrażasz sobie żeby taki klub walczył o utrzymanie jak kilka lat temu Legia lub spadł z ekstraklasy jak Wisła Kraków? Nie ma szans. Chyba skończyłoby się to wojną domową.
W Polsce jeszcze 20 lat temu też był problem korupcji w piłce.
No ale się to zmieniło, a u nas problem był i jest. Mi podoba się ta zdrowa atmosfera w Polsce i to, że każdy mecz to niewiadoma: pierwszy może przegrać z ostatnim w tabeli, mistrzostwo zdobyć ktoś na kogo nikt nie stawiał itd. To jest ciekawe i normalne. Tak było zresztą już jak ja u was grałem i to ceniłem.
Pan w Jagiellonii był w zupełnie innym czasie klubu, gdy ten wracał po kilkunastu latach do Ekstraklasy.
Tak i to świetne wspomnienia. Bardzo dobrze czułem się w Białymstoku. Trochę tych goli strzeliłem, pomogłem najpierw awansować i później utrzymać się w pierwszym sezonie. Chociaż to drugie przyszło bardzo trudno…
Pamiętna runda wiosenna z 4 punktami.
Tak, ale najpierw była naprawdę dobra runda jesienna zakończona bodajże na 8. miejscu w tabeli. Tamten zespół był niezły: Jacek Banaszyński bronił bardzo dobrze, Rodnei co przypominał masą Pululu praktycznie sam robił całą grę defensywną, dojrzewał Marek Wasiluk, trener Artur Płatek to fajnie układał itd. Ja zimą dostałem dobrą ofertę z Widzewa Łódź i byłem już praktycznie dogadany. Warunki finansowe były już ustalone, ale po spotkaniu z zarządem namówiono mnie żebym został. No i później był… no dramat po prostu.
Dlaczego tamta drużyna zaliczyła taki zjazd w ciągu przerwy zimowej?
Zimą z Jagiellonii odeszło kilku piłkarzy, a praktycznie nikogo nie ściągnięto. Potem jeszcze zwolniono Płatka z czym się totalnie nie zgadzałem. Ogólnie nie podobała mi się tamta polityka klubu, a zarząd bez wątpienia popełnił kilka błędów.
To był powód pana ówczesnego odejścia z Jagiellonii?
Głównie tak, choć nie podobało mi się też jak napięta atmosfera wytworzyła się wokół Jagi. W ostatnim meczu sezonu z Ruchem na wyjeździe dostaliśmy baty 0:4, ale wyniki ułożyły się tak szczęśliwie żeby i tak udało się utrzymać. Po spotkaniu podeszliśmy podziękować kibicom za doping, wywiązała się jakaś pyskówka. Jeden z fanów powiedział do mnie coś… ujmijmy to tak, że bardzo brzydkiego i rzuciłem “spierd**aj!” w jego stronę. Zrobiło się nieprzyjemnie. Radosław Kałużny musiał mnie wtedy trzymać żebym nie przeskoczył płotu i nie ruszył w sektor do tego chłopaka. Reszta odebrała to jednak jako chęć ataku w ich stronę i myślano, że nie mam szacunku do trybun. Tak nie było i to przy okazji mogę dziś wyjaśnić. To wszystko było jednak zniechęcające i jak dowiedziałem się, że chce mnie Śląsk to skorzystałem z oferty. Tam był trener Ryszard Tarasiewicz, który wcześniej ściągnął mnie do Białegostoku.
Uciekła panu wtedy możliwość pracy z Michałem Probierzem, z którym jednak pod koniec tamtej jego kadencji w Jagiellonii ostatecznie udało się spotkać.
Tamten powrót do Jagi na początku 2011 roku był jaki był. Byłem wtedy skreślony w Śląsku po tej słynnej kłótni z nieżyjącym już trenerem Orestem Lenczykiem, którą zresztą dziś uważam za niepotrzebną. Miałem ofertę z Arki Gdynia i wszystko było już dogadane, jechałem tylko zabrać dziewczynę i podpisać umowę, ale zadzwonił prezes Cezary Kulesza. Tam gra o utrzymanie, tu niespodziewanie o mistrzostwo i na dodatek klub jaki dobrze wspominam. Ostatecznie dałem się namówić do zmiany zdania, ale nie było to dobre posunięcie.
Probierz zrezygnował z pana błyskawicznie.
Miesiąc. Miałem kontuzję barku i najpierw grałem kilka razy na zastrzykach. Później przyszedł bardzo ważny mecz z Wisłą Kraków (0:2), w którym wypadliśmy źle. Trener zdjął mnie z boiska jeszcze przed przerwą, a dzień później zaprosił na rozmowę i powiedział, że nie ma już dla mnie miejsca w zespole i chce stawiać na młodych zawodników. Kulesza sam tego nie rozumiał, później mnie przepraszał. Dziwna sytuacja.
Nie jest tajemnicą, że Probierz ma specyficzny charakter.
Był specyficzny. “Polski Pep Guardiola” tak wtedy mówiono, ale do Guardioli to tam dużo brakowało… Moim zdaniem to jednak dobry trener jak na Polskę, choć między nami rzeczywiście nie zagrało. Były pewne sytuacje, po których to się uwidaczniało. Ja miałem tak, że wtedy już jako niemal 30-latek znałem swój organizm i rozgrzewki traktowałem tak na 30 proc. On się z tego naśmiewał, niby żartował, a to już był pierwszy sygnał tego co później wydarzyło się po Wiśle. A co ciekawe przed tamtym meczem pamiętam, że dał mi książkę i fajnie porozmawialiśmy. Byłem pewny, że idzie w dobrą stronę…
Wtedy mówiło się, że nie do końca poradził sobie z niespodziewaną grą Jagiellonii o mistrzostwo.
Miałem wrażenie, że Probierz szukał wtedy możliwości ucieczki. Robił wszystko żeby Jagiellonia go zwolniła, bo interesował się nim Lech Poznań i miał ofertę z Górnika Zabrze, do którego go nie puścili. Prezes Kulesza powiedział mi wtedy: “ja wiem co on chce zrobić, ale nie mogę ci pomóc i nawet jeżeli przegra wszystkie mecze do końca sezonu to zostanie, bo nie mam kogoś zamiast niego”. Byłem w patowej pozycji. Nic nie zrobiłem i każdy o tym wiedział, ale on mnie odstrzelił i musiałem się z tym pogodzić. Bolało to mnie mocno, ale już nie chowam urazy.
Dziś Kulesza rządzi PZPN-em, a Probierz jest selekcjonerem reprezentacji Polski. Zbierają sporo krytyki.
Uważam, że przesadzona. Widziałem Polskę na Euro i nie było tak tragicznie jak to oceniano. Tragicznie to wygląda Serbia od kilku turniejów… aż żal dyskutować. U was jest zmiana generacji i to normalne, że nadszedł trudny okres. Jest jednak dużo zdolnych piłkarzy w najlepszych ligach Europy, liga się rozwija, kluby radzą sobie coraz lepiej. Czas powinien działać na korzyść waszego futbolu, a pierwsze efekty już widać w europejskich pucharach.